środa, 31 lipca 2013

Motory, motocykle i poprawność polityczna.

Czyli o tym, jakimi hipokrytami lubimy być tylko po to, żeby kolejny głupi z tłumu nie wytknął nas paluchem. Co skłania ludzi, którzy mają swój własny mózg i uprawnienia do jego używania, do tego aby na siłę zmieniać przekonania innych i zamanifestować swoją "prawdziwość"? W artykule poruszam kwestię jeżdżenia na motorze i motocyklu, i tego jaką małą internetową zawieruchę wywołuje to co jakiś czas na forach motocyklowych.

Do napisania tak dziwnego artykułu zmotywował mnie wrzut na facebookowym fanpage'u motocyklowym. Wrzut zawierał demotywator ze zdjęciem choppera i zdjęciem silnika z podpisami: "to jest motocykl, a to jest motor - teraz już wiesz, że jeździ się na motocyklu" ...czy jakoś tak, w każdym (bądź) razie sens tego demotywatorka został przeze mnie oddany. Nie wiem na ile umieszczenie takiego wrzuta było wyrazem ekspresji przekonań i opinii właściciela strony, a na ile próbą ratowania oglądalności albo chęci wywołania małej burzy. O ile wolność słowa i wyznania gwarantuje nam Konstytucja, o tyle tolerancja do poszanowania tych wartości to już sprawa drugorzędna.

Pytanie na śniadanie brzmi więc: czy możemy bez obrazy braci motocyklowej i naszego pięknego języka powiwedzieć: "idę pośmigać na motorze"?
Ja twierdzę, że możemy.

Nie wypowiadam się tutaj na temat formalnej językowej zgodności i poprawności tego terminu, chociaż wiem, że i na tym polu istnieje swojego rodzaju zwyczaj językowy, który dopuszcza i legitymuje używanie danego określenia ze względu na jego częste i długotrwałe stosowanie w mowie codziennej.

Zacznijmy od tego, że różnej maści motocyklami - bo skuter też uważam za motocykl, choćby dlatego, że posiadając skuterek identyfikowałem się z czymś co nazywamy motocyklizmem - jeżdżę od 10 lat. Obserwując motocyklowy światek i jego internetowe poczynania zauważyłem, że od 2-3 lat co jakiś czas nasila się ekspansja wirtualnych forumowych napinaczy, którzy z uporem maniaka starają się narzucić mi (nam) swoje zdanie. BO MOTOR MASZ POD DUPĄ, JEŹDZISZ NA MOTOCYKLU BAŁWANIE!
I tak szerzy swoje racje nawet nie zauważając, że w poście pod spodem napisze, że "w każdym bądź razie ja ...", a potem kumplom powie, że "silnik to ja wyłanczam od razu, nie czekam aż ostygnie". I taki mały polski hipokryta cebulaczek jest przekonany o swojej głęboko zakorzenionej racji, do głoszenia której czuje się jeszcze głębiej zobowiązany.

Zastanawiałem się kilka razy nad genezą takich postaw. Zapewne troszeczkę będę tutaj generalizował ale
w toku zmuszania moich synaps do wysiłku fizycznego doszedłem do kliku wniosków.
Po pierwsze są faktycznie motocykliści z krwi i kości, którzy na motocyklach zaczynali jeździć kiedy mój ojciec ślinił się na widok WueSKi, i oni przez całe swoje motocyklowe życie na to coś z silnikiem i kołami mówili "motocykl". Bardzo szanuję opinię takich ludzi, z tym, że oni najczęściej nie umoralniają całej reszty
i nie starają się nawrócić motoświatka. Co najwyżej pod bujnym wąsem od czasu do czasu odburkną - "motocykl szczylu!" Jednak tacy z reguły rzadko stwarzają internetowe nagonki, a już na bank nie są
w stanie wykreować demotywatora o omawianej treści.

Drogą eliminacji pozostaje mi więc przedstawić drugą kategorię motocyklistów-nazistów. Najczęściej są to motocykliści powstali na gruncie globalizacji, mcdonaldyzacji społeczeństwa, upowszechniania dobrobytu
i zwiększenia dostępności dóbr dla najniżej sytuowanej klasy średniej. Bo kiedy Wyspiarze udostępnili nam miejsca pracy i pozwolili przez 2 miesiące wakacji zarobić na byle jaki motocykl - tych nagle zrobił się ogromny wysyp. Pojawiły się też lepsze motocykle, bo kiedy szemranym przedsiębiorcom, którzy nawet nie wiedzieli gdzie znajduje się najbliższy im urząd skarbowy, przestały wystarczać złote zegarki i S-klasy ściągane z Niemiec na lawetach - zapragnęli luksusu i chcieli poczuć, że znaczą w świecie więcej niż ich niezaradny życiowo sąsiad Kowalski - wtedy to przyszedł czas na zakup dwóch kółek.

Właśnie tacy ludzie najbardziej lubią emanować swoim "motocyklizmem". Dlatego na forach w podpisach pod postami mają wpisy o treści "LwG - jebać puszki", zjeżdżają od góry do dołu i nie pozostawiają suchej nitki na młodych skuterzystach, no i właśnie mają czelność umoralniać innych odnośnie motocykla czy motoru.

10 lat temu zaczynałem poważną przygodę z motocyklami - dostałem od rodziców skuter, a dzięki moim zmotoryzowanym kumplom tę przygodę zacząłem traktować bardzo serio. Szlifowaliśmy technikę jazdy do tego stopnia, że byliśmy jedną z pierwszych ekip w Polsce, która zapoczątkowała promocję stuntu.
Na samym początku nawet nie wiedzieliśmy, że stuntem określa się nasz styl jazdy. Znaliśmy się i lubiliśmy, często razem przesiadując i rozmawiając, z większością użytkowników "dorosłych" motocykli w naszym mieście. Zazwyczaj pierwsi pozdrawialiśmy ich "lewą" na drodze, ale często to nasi "starsi bracia" jako pierwsi machali do nas łapą, aby przy spotkaniu powiedzieć do nas: "chłopaki, fajnie zapierdalacie na gumie". Nikt też wtedy nie określał skuterów "kosiarkami". Panowała fajna tolerancja i wzajemny szacunek do siebie i pasji. Nikt też nie miał problemów z określaniem motocykla mianem motoru. Wręcz przeciwnie - wszyscy mówili, że idą polatać na motorze. Albo, że w ich motorze gaźniki już dawno upominały się
o regulację. Albo, że ten motor nadaje się już tylko na żyletki. Co więcej - nasi dziadkowie, ojcowie
i wujkowie swoje IŻe i WSKi zawsze określali mianem motorów. Takie określenie panuje już od długich długich lat i do niedawna raczej nikomu to nie przeszkadzało. Niestety wraz z upowszechnieniem motocykli
i napływem zmotocyklowanych buraków do tego światka - gdzieś ten szacunek i tolerancja zagubiły się
w stercie inwektyw i przechwałek co do tego kto jakim sprzętem jeździ, i jakim to on jest świetnym
i "prawilnym" motocyklistą.

A ja w tym roku, po dwóch sezonach przerwy kupiłem sobie kolejny motor i zapierdzielam nim aż miło!

a więc Lewa w Górę i do zoba na drodze!



3 komentarze:

  1. Motor w kosiarce? W kosiarce jest silnik, a jeżdżę motorem/motocyklem, jeden ch*j ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kosiarkami kiedyś nazywaliśmy nasze skutery. Ale skuter, jakby nie patrzeć, to też motor! ;)

    OdpowiedzUsuń