niedziela, 21 września 2014

Drifterzy dla Antosia


Ouuuu Yeah! Jaram się takimi akcjami!

Dziś na byłym już torze testowym FSO na warszawskim Żeraniu, na którym kiedyś szalały świeżo wypuszczone z linii produkcyjnej Polonezy, odbył się niesamowicie pozytywny event driftingowy. Grupa zajawkowiczów pojawiła się na torze żeby w fajnym towarzystwie poupalać swoje fury a tym samym dać trochę radochy całkiem sporemu tłumkowi zgromadzonych tam widzów. Ale nie to było najważniejsze w całej imprezie. Najistotniejszym elementem całego eventu był fakt, że wszyscy którzy tam dotarli zrobili to dla małego Antosia, który walczy z bardzo nietypowym guzem mózgu.


Cała impreza miała charakter charytatywny i jak na swój wprawdzie amatorski charakter była zrobiona z dużym rozmachem! Dzięki ogromnemu zaangażowaniu organizatorów, które widać chociaż na stronie wydarzenia na facebooku: https://www.facebook.com/events/708981379180981/ udało się zachęcić do współpracy sporo firm i instytucji, które tak samo za friko zgodziły się na pomoc w organizacji całej zabawy.


Już na samym wjeździe witały nas wolontariuszki/hostessy, które zbierały cegiełki na rzecz Antosia i z uśmiechem na buziach kierowały na parking. Po zaparkowaniu auta rzut beretem dzielił nas od strefy food&fun. Na miejscu stała dość duża scena, gdzie DJ’e grali akurat jakieś disco polo a tancerki wdzięcznie wyginały się w rytm serwowanych im rytmów. Obok stał duży dmuchany zamek-zjeżdżalnia dla dzieciaków i kilku budek z kebabami, frytkami, zapiekankami i kawą.


Krótki spacer dzielił strefę jedzeniową i rozrywkową od strefy gdzie działo się to co miało się dziać w założeniu imprezy. Na miejscu stało kilka nieźle zdłubanych fur. Niestety tor był wytyczony, zapewne ze względów bezpieczeństwa, w dość dużej odległości od miejsca gdzie zbierała się widownia. Choć po jakimś czasie tłum zrobił swoje, taśmy poszły w cholerę i wszyscy pocisnęliśmy bliżej, praktycznie do samej strefy serwisowej żeby być jak najbliżej jarania gumy i upalania sprzęgieł.


W kwestii fur królowały oczywiście stare trójki, choć niektóre wyglądały, a niektóre też tak latały – jakby miały pod maską stado nakoksowanych i nieźle podkurwionych kucy. Chętni mogli też doświadczyć kilku fajnych wrażeń na fotelu pasażera w drift taxi. Generalnie rzecz biorąc samej jazdy bokiem może nie było jakoś przesadnie dużo, chłopaki co chwila wyjeżdżali na tor, robili krótkie rundki i zjeżdżali do depo. Było też dość niewiele furek, dlatego bywały dłuższe przestoje w których działo się całe nic. W międzyczasie odbywały się licytacje fantów, które zostały przekazane przez kilka firm i znanych osób specjalnie na rzecz zbiórki dla Antosia.


Należy jednak brać poprawkę na fakt, że cała impreza została zrobiona amatorsko – nakładem sił ludzi, którzy chcieli zrobić coś dobrego i zaangażowali swój prywatny czas i wysiłek na zorganizowanie tak dużego wydarzenia! Moim zdaniem wszystko wyszło na wysoką piątkę! Okej, może mogło dziać się tam więcej, mogło latać więcej fur i robić więcej dymu. Mogły być organizowane jakieś punktowane zawody itd. Ale to wszystko jest nieważne. Ważny jest fakt, że udało się zrobić coś z takim rozmachem i na taką skalę tylko po to żeby uratować życie małego brzdąca. Brzdąca, który może za kilka lat, kiedy dowie się, że tyle ludzi było w jednym miejscu i robiło dla niego takie zajawkowe rzeczy sam połknie bakcyla i zacznie jarać się sportem samochodowym!


Wielka piątka dla organizatorów za zrobienie tej imprezy! Oby więcej takich inicjatyw! Fajnie, że mogliśmy tam z Wami być.


P.S. Ogromne podziękowania dla Alicji za fotki. Mój fotosptryk miał okres i robił marne shoty, a Alicja nie dość, że potrafiła idealnie uchwycić moment to na bieżąco cisnęła filtry na instagramie! Dlatego foty są tak odjechane!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz