piątek, 22 listopada 2013

Bez fajnego tytułu. Bo Nissan Note.

Obiecałem Wam na facebooku opisać moją krótko-długą przygodę z prawie nowym Nissanem Note'm. Teraz bardzo tego żałuję ale jednak słowo się rzekło, a że u mnie słowa droższe piniędzy to właśnie macie okazję czytać napisaną w trudzie i znoju relację z umieszczenia mnie na kilkanaście/dziesiąt godzin w kapsułce z wbudowaną możliwością toczenia w zadanym kierunku.


Bardzo się bałem tej podróży, bo cel był oddalony o 500km, potem musiałem zrobić 300 na miejscu i wrócić kolejne ponad 500. W kapsułce. Na długo przed wyjazdem myśl o podróży Nissanem jeżyła mi włos na głowie. Ostatnia moja tak długa podróż samochodem tych gabarytów miała miejsce 20 lat temu. Ale wtedy OKA wydawała mi się tak dużym samochodem, że nie miałem problemów z komfortowym spaniem na tylnej kanapce i w ogóle nie narzekałem na brak miejsca na nogi. Nigdy też nie przyglądałem się Note'owi z bliska. Nie odczuwałem takiej potrzeby, a wręcz przeciwnie - raczej celowo tego unikałem. No i w końcu los się zemścił.

Już od 10 lat wiem, że Nissan przestał robić dobre samochody. Przynajmniej te dla zjadaczy przeciętnego bochena. Niby Nissan, a klepane u Brytoli, niby Japonia, a made in Francja, niby ładne a plastik twardy jak Chuck Norris. To chyba właśnie moje doświadczenia sprawiły, że do Note'a podchodziłem jak do zła koniecznego, pokuty za moje grzeszne życie i niecne występki.

Właśnie odechciało mi się pisać. Wrócę jak znajdę natchnienie. jest 22 listopada, godz. 19:09

Wróciłem. Podejście pierwsze po przerwie. Jest ten sam dzień co wyżej ale już 21:24. Próbuję dalej pisać o Note'cie.

Kiedy wsiadłem do tego samochodu aby zastąpić na trasie jego jedynego kierownika i ownera nastąpiło pierwsze zdziwienie. Jak można prowadzić auto z ustawieniem siedzenia w pozycji cyrkowca-rencisty. Musiałem poprzestawiać te wajchy, żeby z Warszawy do Mielna dojechać bez skoliozy. I tutaj nastąpiło pierwsze zdziwienie - dosyć łatwo udało się zająć pozycję, która nie tylko wydawała się wygodna - istotnie taka była. Na Pomorze dojechałem bez większego zmęczenia. Siedzenia nie były szczytem ortopedycznego kunsztu ale i tak były zdecydowanie lepsze niż w ostatnim wypuście ponad 2x droższej Primery. Yyy... napisałem pozytywnie o Note'cie. A i kierownica była w miarę miękka. A przecież w Primerze plastik był tak twardy, że ciężko mi teraz wymyślić do tego jakieś kreatywne porównanie. Kolejny plus. Coraz ciężej idzie mi pogrążanie małego Nissana, a przecież blog ma w nazwie Race i nie powinien pozytywnie wyrażać się o czymś co ledwo się toczy i nie ma zamiaru hamować. Co do kierownicy - oprócz miękkiego plastiku były tam też plastikowe wstawki w srebrnym kolorze i sterowanie radiem - a ich jakość niewiele gorsza niż w Murano - samochodzie 4x droższym. Jakiś dziwny ten Note. 

Cała reszta prosta i funkcjonalna. Jak prywatny akademik albo maszynka do hot dogów na stacjach benzynowych. Robi co ma robić bez zbędnych głupot. Nie było tylko wskaźnika zasięgu. A szkoda. Pewnie to celowy zabieg, ale o tym zaraz. Wsiadłem i pojechałem. Fajnie chodziło to sprzęgło i ta wajcha od biegów. Tak gładko i delikatnie. I płynnie. Nie szarpało, nie musiałem rozgrzewać mięśni z obawy o przetrenowanie przy zmianie biegów. Te wszystkie nawyki z Astry nagle przestały być przydatne. To było nawet fajne. Do 75km/h. Później samochód przestał reagować. Na cokolwiek. Jak wciskałem gaz to zaczynał odwzajemniać uczucie wyłącznie w jeden sposób - jęczał coraz głośniej. Wiem tylko, że pod maską siedział 1.4 Za chwilę sprawdzę ile to mogło mieć koni. Chociaż bardzo boję się tego sprawdzać.
Już mam - 88 niemrawych kucy. Niech każdy sobie tę liczbę oceni sam. Ja wiem, że niewiele mocniejsze Civici 1.4 zapalonych fanów JDM robią setkę w 6 sekund i lecą dwieście po mieście, ale ten Nissan tego nie potrafił. Widocznie to nie był wypust JDM. Powyżej 80km/h już nie dało się wyprzedzać, dało się tylko doganiać śmierć pod tirem. Ale to może i lepiej, bo już przy 80km/h nie dało się też hamować. Hamulce skutecznie spowalniały to pudełko ale w przypadku konieczności awaryjnego hamowania nawet bym się nie zastanawiał - od razu cisnąłbym do rowu. 
Zaliczyłem też nim parę zakrętów na fajnym asfalcie. Może bez większej petardy ale starałem się pociągnąć Note'a po zakręcie szybciej niż jego potencjalny użytkownik. Zrobiłem to nawet pomimo ownera na fotelu obok, który tylko czasem wymownie zerkał na mnie dosyć ocennie. I co? Ano całkiem spoko. Pudełko naprawdę fajnie wchodziło w te zakręty, pomimo tego, że jest chude i wysokie, a opony to miał tak szerokie jak ja w komunijnym góralu - to nawet nie przechylało się aż tak bardzo i dało się w łatwy sposób wyczuć. To zapewne kwestia fajnie zestrojonej zawiechy, która nawet na kocich łbach daje sobie radę. Nie puka, nie stuka, nie trzeszczy, nie skrzypi, nie wydaje odgłosu ani umierania, ani marcowania. Po prostu zachowuje się cicho i daje przyzwoity komfort. Kurde, dalej lepiej niż w Primerze. 

Wracając do wskaźnika zasięgu. Wiecie dlaczego go nie było? Mój kolega z komisji Antoni M. twierdzi, że to celowe działanie i spisek. Żeby szary człowiek nie zorientował się, że go rządy i korporacje oszukują. Że to tylko 1.4 a pije służbowo jak Zdzisiek Kręcina. Przy jeździe 80-95km/h nie jest źle bo wali tylko 5,5 litra. Ale jak już przekraczamy delikatnie setkę to grubo ponad 7. A to już nie jest fajne. Pudełko nie powinno aż tyle, nie wypada mu.


Nie wiem co mogę więcej o nim napisać. Nie ma praktycznie bagażnika. Ale to przecież mieszczuch. Tylko, że ktoś niezorientowany w segmencie i przeznaczeniu auta wysłał mnie nim w trasę. Ale to już nie jest wina Note'a. 

Pamiętacie porównanie, które zamieściłem na fanpage'u? Faktycznie Note jest podobny do skarpetek na prezent. Teoretycznie obie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Ale skarpet nigdy nie jest za wiele. A Note używany zgodnie ze swoim przeznaczeniem może nie sprawia radości (skarpety też nie) ale za to rzetelnie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Możemy jeździć nim po mieście z taką samą swobodą jak zdjąć buty u znajomych wiedząc, że mamy na stopach nowe skarpetki, z których przez dziurę nie wystają gołe palce.

P.S. Najpierw myślałem, że tego tekstu nie powinno tutaj być. Bo to nie jest w żadnym stopniu powiązane z Race. Nawet chciałem Was przeprosić, za to, że odważyłem się wrzucić coś na taki właśnie temat. Ale zaraz doszedłem to wniosku, że jednak Note ma w sobie coś z Roll bo istotnie z natury toczy się pomału. Więc tekst jest jak najbardziej na miejscu i wcale za niego nie przeproszę. A co!

P.S.2. Skończyłem pisanie. Nadal jest 22. listopad tylko już 22:15. Poszło mi całkiem szybko.

Jakiś taki nie za ładny z twarzy jestem.
Tyłek też mam średnio atrakcyjny.
Wnętrze też mam nie za bogate.
Mam sylwetkę suchoklatesa.
Ale za to zmieszczę wszystkie Twoje zakupy z Biedrony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz